Powrót
Faust

Faust - W. Goethe



Adaptacja i reżyseria: Andrzej Maria Marczewski
Przekład: Emil Zegadłowicz
Muzyka: Tadeusz Woźniak

"Nadobna płeć Mefista"

Nie muszę chyba przypominać, czym jest "Faust" Goethego w humanistycznym dorobku dwóch ostatnich stuleci, jakie zajmuje miejsce w europejskiej tradycji literackiej. Oto jedno z najbardziej fundamentalnych dzieł ducha ludzkiego nie mający równych sobie w przedstawieniu kondycji człowieka buntującego się przeciw własnym ograniczeniom (czyli buntującego się przeciw Stwórcy!), zyskało na scenie wymiar przypowieści - klarownej i szlachetnej w swej inscenizacyjnej prostacie.

Andrzej Maria Marczewski wybrał "Fausta" w tłumaczeniu Emila Zagadłowicza. To jedyny z polskich przekładów, w którym czuć metafizyczne tchnienie oryginału, a przy tym nadaje się jeszcze do mówienia ze sceny. Reżyser ograniczył liczbę postaci do sześciu, eliminując wszystkie sceny zbiorowe z udziałem rzesz ludzi. Nie ma więc ani Piwnicy Auerbacha w Lipsku, ani Nocy Walpurgi w Górach Harzu. I nie wydaje mi się, by ta zmiana przeszkodziła w prawidłowym odbiorze sztuki.

Inscenizacja Andrzeja Marii Marczewskiego porusza wyobraźnię widza siłą słowa i raczej ograniczeniem niż bogactwem użytych środków. Na proscenium po lewej stronie znajduje się pracownia Fausta - porozrzucane księgi, białe znaki magiczne na czarnej ścianie. Po prawej - pokoik Małgorzaty, ograniczony do najniezbędniejszych sprzętów. Na środku sceny białe metalowe rurki ujmują część przestrzeni w kształt wysokiego prostopadłościanu. To miejsce magiczne, spełniające wiele uniwersalnych funkcji. Tu reflektor wyłowi wyłaniającego się z ciemności przemienionego w młodzieńca Fausta, tu też będzie krążyć w koło wtrącona do więzienia , obłąkana Małgorzata. Najbardziej mobilną postacią pozostaje jednak Mefisto, wchodzący ze swoimi kwestiami krótkim pomostem wprost w rzędy widzów. Interesująca wydała mi się decyzja reżysera powierzenia roli Mefistofelesa kobiecie. Jak kusiciel, to kusiciel. Tym bardziej, że Jadwiga Andrzejewska nie stara się grać mężczyzny - w jednej ze scen ujawnia nawet noszony pod peleryną seksowny damski gorset. Niezwykle ważną rolę w spektaklu odgrywa muzyka, wkraczająca wszędzie tam, gdzie najbardziej wymowne słowa pozostają bezsilne - w wymiar transcendencji.

Muzyka Tadeusza Woźniaka z ekspresyjnie wykonanymi partiami wokalnymi Jolanty Majchrzak, prowadziła nie tylko Fausta w jego drodze ku światłości, ale i nas, widzów tego niepowtarzalnego widowiska. Trwaj chwilo...

Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita nr 235/1998







Ostatnia zmiana:
kjaskulka @ sgsp edu pl
2007-01-11



Do góry






















     Pobierz Firefoksa teraz i podpal sieć!