
Słupnik
Słupnik

Premiery polskich sztuk zdarzają się tak rzadko, że już choćby z tego względu "Słupnik" Andrzeja Marii Marczewskiego zasługuje na uwagę. Na najwyższym piętrze znaczeń wymaga od widza pewnego przygotowania - znajomości Biblii, rozeznania w historii Kościoła, w dziejach religii (nie tylko katolickiej), w prądach gnostycznych, filozoficznych, w kanonie światowej literatury.
Na parterze znaczeń jest inteligentnie skrojoną komedią na temat współczesnej rzeczywistości polskiej, z wieloma aktualnymi akcentami. Konfrontacja tych skrajnie odległych światów daje zamierzony efekt groteski.
"Słupnik" to historia Piotra (Stanisław Jaskułka), człowieka w sile wieku, który odrzuca polski model współczesnej wczesnokapitalistycznej konsumpcji i zaczyna wieść życie w duchowym kontakcie z Najwyższym. W odosobnieniu, jednakże na słupie. Gest Słupnika zwracającego się wprost do Boga, lub rozmawiającego z jego Wysłannikiem (upostaciowaniem? Mindem (Jadwiga Andrzejewska), wywołuje spore poruszenie.
Manifestacyjne odrzucenie wartości, którym hołduje otoczenie, sprawia, że pod słup Piotra ściągają rzesze rozmaitych nawiedzonych. Niestety, także geszefciarzy i kombinatorów, by ten jednostkowy akt zawierzenia wykorzystać dla swych celów Pojawi się żona Piotra, Magda (Mirosława Krajewska, karykaturalne ucieleśnienie rodzimej bisnesswoman, wraz ze swym wspólnikiem Waldim (Jan Jurewicz), osobnikiem jednoznacznie antypatycznym i niebezpiecznym. Do swego interesu (sprzedaż drzazg ze słupa, koszulek, plakatów, kalendarzy z podobizną Słupnika, nagrań jego modlitw) para ta potrafi nawet pozyskać Andrzeja (Michał Breitenwald), przyjaciela Piotra i zdystansowanego do całej sprawy biskupa (Aleksander Mikołajczak) - obietnicą dotacji na sieroty, jednakowoż " na ręce Jego Eminencji". Nawet wyznawcy zasad: Stara (Zofia Rysiówna) i Stary (Leszek Polessa), żyjący na wysypisku śmieci, spauperyzowani naukowcy dadzą się wciągnąć w reklamową szopkę pod słupem, udając przed obiektywami kamer, rodziców Piotra.
Marczewski nie oszczędza nikogo. Młodzież, nawet tak poszukująca prawdy, jak Paweł (Krzysztof Bartłomiejczyk) nie potrafi nadać swemu życiu celu. Maja (Małgorzata Fijałkowska) modli się pod słupem, sypiąc jak z rękawa maksymami o miłości, choć nie wiadomo dokładnie, kogo ma na myśli, mówiąc o Oblubieńcu. Piotr tego, co się dzieje, poniżej szczytu słupa, niestety, nie widzi. Wspaniale wypadła para Starych: Zofia Rysiówna i Leszek Polessa. Bez zarzutu zagrali pozostali wykonawcy.
Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita nr 74/1996
Msza dla przejedzonych a nie sytych
o sztuce Andrzeja Marii Marczewskiego "Słupnik".
Zdumiewające, że tak naturalnie znalazł się średniowieczny Szymon Słupnik w problematyce współczesnej, i że tak wiele zjawisk dzisiejszych potrafi Andrzej M. Marczewski tą figurą objaśnić.W ukazanym konsumowisku - śmietnisku, dziewięcioro postaci szamocze się na kilku piętrach zaawansowania egzystencjalnego, od eskapizmu (Stary i Stara), aktywności bezrefleksyjnej (biznes Magdy), kultury zrutynizowanej (Piotr), wiary martwej - zdogmatyzowanej (Biskup), przez niepokój (Andrzej), poszukiwanie (Paweł), wysiłek - powołanie (Maja), wreszcie wyzwolenie- wniebowstąpienie (Szymon).
Podziwiam teatralność utworu - upowszednienie symboli, upotocznienie języka, - wizualność i wydajność scenografii,- mistrzowskie rozpisanie dialogów; dyskretny humor,- zaprojektowanie możliwości muzycznych: kwestie Szymona i Mai proszą się, jak psalmy o wykonanie wokalne, a całość o oprawę oratoryjną.
Czytając ostatnie zdanie sztuki, doznałem ulgi-katharsis dokładnie takiej jak kiedyś po słowach: "Ite missa est" - pojąłem, że uczestniczyłem w misterium, a nie w spektaklu teatralnym. Utwór wysoki, w rejonach humanizmu uniwersalnego, ponadchrześcijańskiego; potrzebny jak deszcz na pustyni. Tak, to sztuka O TYM. Moim zdaniem wybitna...
Edward Redliński




Słupnik i my
Odnoszę często wrażenie, że polski teatr zamilkł i od kilku lat nie ośmiela się nawet
podejmować
prób dyskusji na temat naszej współczesności. Powodów jest pewnie mnóstwo: brak polskich sztuk
współczesnych,
lęk przed ryzykiem finansowym (wystawianie polskich sztuk, często nieznanych autorów, może
okazać się
katastrofą finansową), a wreszcie wątpliwości ludzi teatru, którzy nie potrafią zdecydować,
czym teatr
ma być: rozrywką, oazą ducha, azylem, miejscem estetycznych eksperymentów z wyobraźnią?
Do tych i innych
kłopotów dochodzi też świadomość bezsilności...
Dawno już minęły czasy, gdy teatr był
wokandą, jeśli
nie trybuną, gorących sporów, spraw aktualnych, rozmowy z publicznością. Mając to na uwadze,
trudno
sobie wyobrazić, by reżyser lub dyrektor teatru zaryzykował wystawienie sztuki, która jest
współczesna,
tekstu, który mówi o nas "tu i teraz" - i to bez kostiumu historycznego, metafor, etc. A jeśli
wyobrazić
sobie, że sztuka nikogo nie oszczędza, opisuje nędze, kłamstwo, codzienność grzechów - słowem:
plajtę
duchową narodu. Taki wyczyn zasługuje na miano odwagi.
Andrzej Maria Marczewski zaprosił
widzów do Północnego Centrum Sztuki w Warszawie po to, by im powiedzieć, że "wyć się chce". Na
dodatek pozbawił
publiczność zwyczajowego komfortu: nie ma "Onych" - na scenie jesteśmy "My". Marczewski
napisał sztukę-morlitet,
w którym zmierzył się z rzeczywistością mentalną Polaków po roku 1989.
Akcję sztuki
uruchamia decyzja
Piotra Słupnika (Stanisław Jaskułka), który zrywa ze światem. Jak jego poprzednik wybiera
sobie miejsce
osobne - słup, na którym może się modlić, medytować i rozmawiać z Bogiem. Jest protagonistą,
lecz nie
staje się głównym bohaterem.
Bohaterem spektaklu Studia Teatru Test jest ludzka
menażeria. Odmowa Piotra Słupnika prowokuje, zmusza do działania jego otoczenie.
W reakcjach
jego bliskich, w ich rozmowach i planach
- jak w soczewce - skupia się ludzka małość, podłość i wszechpotężny "pragmatyzm".
Natychmiast zjawia
się żona Piotra - Magda (Mirosława Krajewska) - polska bizneswoman z telefonem komórkowym,
która dopiero
co wróciła z Paryża. Towarzyszy jej Waldi (Jan Jurewicz) - geszefciarz i nuworysz. W czynie
Piotra Waldi
wietrzy znakomity interes. W świecie spółek z o.o. i fundacji wszystko staje się towarem -
a o sukcesie
decyduje rozgłos i media. Jak gorzka ironia brzmią słowa jednej z postaci: "To takie czasy
przyszły,
że trzeba reklamować nawet Boga?". Przedsiębiorczy Waldi z pośpiechem i wprawą uruchamia
machinę biznesu.
Zakłada razem z Magdą i Andrzejem (dawnym przyjacielem Piotra) Fundację im. Słupnika. Snuje
plany uruchomienia
centrum przemysłowo-wypoczynkowego, a dalej Słupnikowego Banku Kredytowego, Słupnikowego Programu
Prywatyzacji.
Na oczyszczonym terenie pojawiają się barierki dla pątników, kioski z pamiątkami (koszulki
ze Słupnikiem,
modlitewniki Słupnika, muzyka medytacyjna Słupnika, etc.). Do Waldi dobrze wie, że wszyscy
dla zachowania
pozorów czy z prawdziwej potrzeby serca tęsknimy za czymś "innym, lepszym, pięknym". Sam woła
do kamer
telewizyjnych: "Zmanipulowani, źle głosowali, ale jesteśmy wolni. Chrystus wszystkich
kocha. Łączymy
się z piękną ideą słupnikostwa".
Czyn Piotra Słupnika zwraca uwagę biskupa (Aleksander
Mikołajczak),
co skwapliwie wykorzystują twórcy fundacji. Świętoszkowatymi inscenizacjami i obietnicą dotacji
dla sierot
(z konta fundacji) skłaniają biskupa do pobłogosławienia Słupnika i tego miejsca.
W zgodzie z konwencją
moralitetu Marczewski wyostrza, przerysowuje postaci, czyniąc z nich reprezentantów pewnych
postaw i
grup społecznych. Robi to jednak jawnie, a jego celem nie jest łatwa krytyka. Biskup w "Słupniku"
zachowuje
do końca rezerwę, choć daje się zwieść pozorom i obietnicom. Ostatecznie Kościół potrzebuje
świadectw
prawdy, ludzi, którzy praktykują inne niż materialistyczne podejście do życia. Marczewski w
"Słupnik"
tworzy panoramę całego społeczeństwa. Obok biznesmenów nowego chowu ukazuje też zagubienie
i tęsknoty
do młodego pokolenia. Paweł - syn Andrzeja (Krzysztof Bartłomiejczyk) - jest pomocnikiem
i wyrobnikiem
w fundacji. Kiedyś przeżył zawód miłości i teraz: czyta Gombrowicza i wprawie się we wschodnich
medytacjach.
Ale nadal tkwi w nim niepokój - jest tym, który dostrzega obłudę ojca i komercjalne cele
fundacji. Nie
przeciwstawia się jednak - nie chce lub nie ma dość sił. Pod słup przywędrowała też Maja
(Małgorzata
Fijałkowska) - delikatna dziewczyna, której wrażliwość i potrzeba miłości każą szukać innego
wymiaru
egzystencji. Jest wrażliwa i zagubiona. Równie chętnie rozczytuje się w "Mistrzu i Małgorzacie",
coś
szepcze o miłości i Oblubienicu. Miesza pojęcia i plany, a przecież najgłębiej w całej tej
grupie wierzy
w sens czynu Słupnika. Są wreszcie w sztuce Marczewskiego przedstawiciele dawnego świata:
para staruszków
- spauperyzowanych inteligentów (świetnie zagrane role Zofii Rysiówny i Leszka Polessy). Stary
i Stara
grzebią na śmietniku i czytają już od dawna niemodne książki. Przypominają bohaterów "Krzeseł"
Ionesco;
są żywą tradycją, pamięcią niegdysiejszej inteligencji.
Marczewski jest jednak
konsekwentny. Także i
oni, dla kawałka chleba, uczestniczą w reklamówkach słupnikowego biznesu. Są starzy i
zrezygnowani. Powtarzają:
"To teatr nie naszych czasów. Jesteśmy za starzy na to". A jednak pilnie odgrywają przydzielone
im przez
Waldiego kwestie ojca i matki Słupnika. Z błyskotliwych, potoczyście napisanych dialogów
wyłania
się obraz rosnącego rozziewu pomiędzy wyznawanymi wartościami i pragmatyzmem codziennym. Starzy
wspominają
zapadłe w pamięć cytaty z Pisma Świętego, Norwida, Osterwy.
Młodzi wolą Bułhakowa i
Fromma. Myśli snują
się jednak w powietrzu, ulatują jak babie lato. W finale sztuki Marczewskiego biskup odmawia
w imieniu
Kościoła uczestnictwa w pilnie przygotowywanej ceremonii.
Akcja "Słupnik" kończy się
fiaskiem. Bez sankcji
Kościoła, bez uwiarygodnionej idei, nie uda się rozkręcić interesu. W międzyczasie sam Słupnik
zaniepokojony
gwarem i tłumami turystów wymknie się pilnującym go ochroniarzom. Odejdzie. Pod słupem tkwi
grupka osamotnionych
i rozczarowanych ludzi. "Jak teraz żyć?" - pyta dawna żona Słupnika.
W spektaklu
Marczewskiego - inaczej
niż w średniowiecznym moralitecie - dobro nie triumfuje. Jest to raczej pełen niepokoju obraz
nas samych.
Sceniczne pytanie o codzienną kondycję naszej duchowości, o nasze wybory i poczynania. Jaki
cel nam przyświeca?
Jaka jest treść naszych działań? Co będzie, gdy znikną słupnicy, gdy zapomnimy o innej
perspektywie naszej
egzystencji? Jak na jeden spektakl to sporo.
Grzegorz Z. Janikowski
Ostatnia zmiana:
kjaskulka @ sgsp edu pl
2007-02-18

