Powrót
OPTAN

OPTAN - Ogólnopolski Przegląd Twórczości Artystycznej Niepełnosprawnych.

Terminarz Przeglądu OPTAN z moim udziałem:
Grudziądz

  • 13-15.09.2002
  • 29-30.11.2003
  • 7-10.10.2004
  • 08-11.09.2005
  • 07-10.09.2006

      Patronat Prezydenta



      List Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego do Centrum Sportu i Rehabilitacji "Start"



      Pani Krystyna Grabowska

      Prezes Centrum Sportu i Rehabilitacji "Start"

      Szanowna Pani Prezes,

      Z prawdziwym zainteresowaniem i życzliwością przeczytałem relację o przeprowadzanym przez Centrum Sportu i Rehabilitacji w Grudziądzu dorocznym Ogólnopolskim Przeglądzie Twórczości Artystycznej Niepełnosprawnych.

      Przyjmuję propozycję objęcia honorowego patronatu nad tegorocznym Przeglądem i ufam, że energia, doświadczenie i oddanie sprawie - Pani i Rady Programowej złożonej z wybitnie utalentowanych ludzi kultury - rokuje jak najlepiej temu przedsięwzięciu, które jest największym tego typu przeglądem w kraju.

      Proszę przyjąć mój patronat jako wyraz poparcia i szacunku dla działań, bez których zrealizowanie marzeń i ambicji wielu utalentowanych a jednocześnie skrzywdzonych przez los osób byłoby niemożliwe.

      To dobrze, że w czasach niełatwych są ludzie promieniujący życzliwością i troską okazywaną innym. Przyjmijcie Państwo moje najlepsze życzenia.

      Ufam, że wspomagać będą one urzeczywistnienie planów i pragnień.

      z poważaniem

      Aleksander Kwaśniewski



      Rada Programowa "Teatru Życia":

      1. Marek Ałaszewski

      2. Jan Bończa-Szabłowski

      3. Ernest Bryll

      4. Zofia Czernicka

      5. Mirosław Czyżykiewicz

      6. Krzysztof Daukszewicz

      7. Jacek Frankowski

      8. Artur Grudziński

      9. Andrzej Jaroszewski

      10. Andrzej Maria Marczewski

      11. Marek Majewski

      12. Stanisław Sojka

      13. Tadeusz Wożniak

      14. Stanislaw Jaskułka



      Refleksje na temat "Teatru życia"



      Teatr Spotkań

      Kiedyś, w niepamiętnych już czasach, Jerzy Grotowski, kreator, wizjoner, guru swojego pokolenia, po zakończeniu teatralnej działalności Teatru Laboratorium, organizował dla artystów i ludzi niepokornych, pragnących wyrwać życiu jego tajemnice, różnego rodzaju spotkania, warsztaty, projekty. Artyści jak to artyści, głodni uznania i sławy uczestniczyli w nich pragnąc zrozumieć istotę rzeczy. Ale istota ta bardzo trudno poddawała się racjonalizacji i teatralizacji. Sam Mistrz zresztą szukał odpowiedzi na dręczące go metafizyczne pytania oddalając się coraz bardziej od wymiaru sztuki, zagłębiając się za to w wymiar antropologii kultury, jak to sam pod koniec życia zgrabnie określił, kiedy już zasiadł jako następca Adama Mickiewicza w College de France. Czy mu ta antropologia się sprawdziła, odpowiadając na ważne pytania które sobie stawiał, nie wiadomo, bo wkrótce potem umarł, a prochy swoje kazał rozsypać w Indiach.

      Różnego kalibru egzegeci rzucili się na jego pisma i wypowiedzi aby coś uszczknąć dla siebie, a przy okazji wyjaśnić maluczkim, dlaczego Mistrz wielkim był.

      Kolejne pokolenia same zadecydują czy coś z tych przemyśleń da się wykorzystać w życiu, czy raczej nie, ale nie będzie to miało specjalnego wpływu na ocenę Grotowskiego, ponieważ już znalazł się on w panteonie twórców dla których życie stało się pasmem tworzenia, a tworzenie życiem.

      A my powrócimy teraz do idei Spotkań, od których rozpoczęła się mozolna droga Pana Jerzego poza wymiar Sztuki i Teatru, w regiony wiecznych poszukiwań, mnożących kolejne niespełnienia, i znaki zapytania.Czym jest bowiem Spotkanie?

      Słownik współczesnego języka polskiego tłumaczy ten termin dość prosto: "znajdywać się" lub "poznawać kogoś", wejść z kimś w kontakt", "przekonywać się o istnieniu czegoś gdzieś", "doznawać czegoś, przeżywać coś", "stykać się z czymś".Słowem, chodzi o nowe doświadczenia, wynikające z kontaktu z kimś drugim. A zatem, ktoś drugi może nam dać, przekazać, objawić, coś niezwykle dla nas ważnego, może nas tym wzbogacić lub jak chcą niektórzy ubogacić, co już odnosi się do wymiaru duchowego doświadczenia. Spotykam się i doświadczam czegoś co mnie wzbogaca.

      Kiedyś wzbogacała człowieka Sztuka, dzisiaj tę funkcję może pełnić Spotkanie. A jeżeli jest to Spotkanie w wehikule Sztuki?

      To jest też określenie Mistrza. Doświadczenie życiowe zinterpretowane i podane komuś drugiemu do zastanowienia się, zrozumienia i ewentualnego wykorzystania.Każdy chce przecież, więcej rozumieć, odczuwać aby móc się rozwijać. A więc Spotkanie jako wymiana doświadczenia, odczuwania, rozumienia. Spotkanie które współtworzy świat kreowany i opisywany przez nas.

      Każde życie coś przecież znaczy, każde doświadczenie czemuś służy. Nawet jeżeli nie rozumiemy tego wprost, lub odrzucamy oczywiste interpretacje zjawisk. Nadchodzi przecież moment, w najbardziej zabałaganionym nawet życiu, kiedy stawiamy sobie podstawowe pytania i próbujemy na nie, wedle swojej wiedzy i posiadanej wrażliwości, czyli ogólnej kultury, odpowiadać. I nie ważne w tym momencie jest czy dysponujemy sprawnym ciałem, umysłem, wolą twórczą, czy tylko głębokim przeświadczeniem o potrzebie podzielenia się sobą, spotkania z kimś drugim równie ważnym dla świata jak my. Ponieważ dla świata ważny jest Każdy. I świat funkcjonuje dla Każdego.

      Doczesna gonitwa za błyskotkami które nas mamią i tumanią, zaciera znaczenie tej prostej a fundamentalnej prawdy. Zresztą o prawdę nikt ostatnio nie pyta. A treścią życia, wedle tumaniących, staje się wyścig szczurów do uznaniowego koryta. A koryto ma to do siebie, że o żadną prawdę nie dba, nawet pozorów, ponieważ jest tylko korytem, i wygrywa przy nim najsilniejszy.

      Co nie znaczy najmądrzejszy, najświatlejszy, najgodniejszy, tylko mięśniowo sprawny. Czyli sprawny inaczej. Od mózgu, wrażliwości i duszy do mięśni nieraz droga daleka choć nie beznadziejna. Nadzieja bowiem stanowi szansę na zmianę, której tak w swoim życiu zazwyczaj oczekujemy, i nie jest matką głupich jak chce popularne przysłowie, tylko czekających. Czyli potrzebujących i wierzących że się spełni to czego pragną.Teatr Spotkań jest okazją do powiedzenia czegoś istotnego o sobie, co się może sprowadzić nawet do prostego stwierdzenia: jestem! Ponieważ w tym jestem, zawarta jest gotowość uczestniczenia w życiu i akceptacja obowiązujących w nim reguł.

      Nie obrażam się na życie za to czego nie otrzymałem, za wszelkie utrudnienia wynikające z "bożego planu", akceptuję je ponieważ mają mi służyć i tylko ode mnie zależy, jak szybko zrozumiem, do czego.Nie wstydzę się swojego życia, bo jest ono tak samo pełne, piękne i mądre jak życie kogoś drugiego, żyjącego obok mnie. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że nie mogę się sam poruszać, że nie widzę opisywanego przez siebie świata, czy go nie słyszę. To jest mój świat i ja daję o nim swoje świadectwo. A poprzez Teatr Spotkań wymieniam się swoim doświadczeniem z Tobą, czyli cię ubogacam, ponieważ cię kocham. Jesteśmy przecież Miłością.To takie proste i miłe kiedy nas rozumieją ci dla których żyjemy.

      Pod honorowym patronatem Pana Aleksandra Kwaśniewskiego, Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, odbędzie się w połowie września w Grudziądzu, Ogólnopolski Przegląd Twórczości Artystycznej Niepełnosprawnych, nazywany też przez wtajemniczonych Teatrem Życia, a w tegorocznej edycji Teatrem Spotkań. W liście skierowanym na ręce spiritus movens Przeglądu, Krystyny Grabowskiej, Pan Prezydent napisał: "Przyjmuję propozycję objęcia honorowego patronatu nad tegorocznym Przeglądem i ufam, że energia, doświadczenie i oddanie sprawie- Pani i Rady Programowej złożonej z wybitnie utalentowanych ludzi kultury - rokuje jak najlepiej temu przedsięwzięciu, które jest największym tego typu przeglądem w kraju. Proszę przyjąć mój patronat jako wyraz poparcia i szacunku dla działań, bez których zrealizowanie marzeń i ambicji wielu utalentowanych a jednocześnie skrzywdzonych przez los osób byłoby niemożliwe. To dobrze, że w czasach niełatwych są ludzie promieniujący życzliwością i troską okazywaną innym."Nie jesteśmy skrzywdzeni przez los, Panie Prezydencie, przyjmujemy Pana miłość z miłością.Żyjemy nie rozglądając się za uważnie wokół. To raczej my stanowimy dla siebie najistotniejsze centrum.

      To ono dyktuje nam sposób zachowania się wobec różnych sytuacji i różnych ludzi. Jesteśmy pępkiem swojego świata, wokół niego tłoczą się jakieś inne światy, ale nie zawsze je dostrzegamy. I tak toczy się życie.Dyktujemy mu swoje warunki bo przecież chcemy coś osiągnąć, gdzieś dojść, z czegoś się cieszyć. Czasami pozwalamy, aby Sztuka stworzyła nam nowe horyzonty myślenia, czy pozwoliła zrozumieć lepiej, to co rozumiemy kiepsko. Niekiedy tęsknimy, aby czuć się do czegoś powołanym, ponieważ posłannictwo uszlachetnia człowieka i pozwala czuć się potrzebnym. Niektórzy nawet zadają sobie od czasu do czasu pytanie: po co ja żyje? A odpowiedź, o którą nie tak łatwo, bo jesteśmy coraz bardziej wymagający wobec siebie, czasami przesądza o naszym dalszym losie. Skoro już rozumiem po co żyję, moje życie nabiera pełni, a nawet sensu, staje się bogatsze o uczucia innych. Każdy to w końcu pojmuje, żyjemy dla innych. Tylko zazwyczaj z praktyką mamy kłopoty. No bo relacje: rodzice - dzieci łatwo zrozumieć, w sumie łatwo też je praktykować. Rodzice "urabiają się po łokcie", jak to się ładnie określa, aby zapewnić dzieciom dobry start w życiu. To ich obowiązek, czasami nawet przyjemność obserwować, jak to nasze "przedłużenie gatunku" brnie samodzielnie, pokonując zmyślne zasadzki życia.

      To prosty przykład. Trudniejszą sprawą jest zrozumienie, że obok nas żyją ludzie niepełnosprawni, nazywani czasami eufemistycznie, sprawni inaczej.

      Może nawet rozumiemy tę sytuację, tylko nie sytuujemy jej w swojej bliskości. Bo któż się naprawdę zastanawia, co to może oznaczać, jak wygląda ten świat, nasz wspólny świat od drugiej strony? Świat nas niepełnosprawnych, zdanych na opiekę, pomoc, łaskawość sprawniejszych, póki co, ale wiecznie zapędzonych przyjaciół, opiekunów, krewnych. Pochłoniętych wyścigiem za ulotnościami życia. Gdzie się nasze drogi stykają, czasami nawet przecinają, poza świadczeniem sobie drobnych uprzejmości?

      A świadczymy sobie nawzajem, ponieważ każde doświadczenie ludzki wywołuje refleksję. Jak ja bym się zachował na jego, jej miejscu? Co bym czuł, jak reagował? Jak potoczyłoby się moje życie gdybym doświadczył jego, jej losu? Co bym zyskał a co stracił? Ja przykuty do wózka, ja bez ręki czy nóg, ja niewidomy, ja z porażeniem mózgu, z epilepsją, ja zdany na życzliwość i pomoc - twoją. I ja prawie zdrowy, bo kto do końca może o sobie powiedzieć, że jest zdrowy, i jak długo będzie, zatrzymuje się w swoim biegu do czegoś, czego? I zastanawiam się co bym zrobił na moim, tamtym miejscu? Miejscu po drugiej stronie moich obecnych doświadczeń. Ta chwila jest bardzo ważna, dla jednego i drugiego. Ja, ponieważ w ten sposób tworzymy jedno Ja, o różnych doświadczenia, i jedno doświadczenie wzbogaca drugie. Ta zawiłość lingwistyczna jest oczywistością w wymiarach serca.

      Na tej płaszczyźnie wszyscy jesteśmy połączeni ze sobą, stanowimy jedność, ponad życiowymi podziałami. A dzielą nas rzeczy nieistotne, małe niegodne naszego człowieczeństwa, których w chwili refleksji na ogół wstydzimy się. Żyjemy rozpięci między poziomem dobrobytu a poziomem nędzy, tak to wygląda kiedy patrzymy na naszą sytuację z zewnątrz. Wewnętrznie tworzymy jedność, chociaż tak trudno o tym codziennie pamiętać. Mądry Teatr Życia. Wychodzimy na jego scenę, aby w promieniach świateł reflektorów, korzystając z mikrofonów i nagłośnienia zwierzyć się sobie - nam z rzeczy najistotniejszych, najintymniejszych o których rozmawiamy tylko ze sobą, wewnętrznym monologiem, piosenką, poezją, która się do swoich korzenia, a kto z nas wie, jak głęboko te korzenie penetruje świat, jakich sensów dotykają i czym się żywią. Mądre to miasto, które otwiera szeroko scenę swojego Teatru Życia.

      Jesteśmy wnoszeni w wózkach na jego deski, podprowadzają nas do mikrofonów, zapalają światła, wkładają w ręce drobne rekwizyty. Ale to my kochamy, my pytami, my niepokoimy się o świat, w którym przyszło nam żyć.To jest nasz świat, chociaż nie możemy przemierzać go krokami, nie widzimy jego kolorów, a czasami mamy nawet trudności z odwróceniem głowy. My dziesięcioletni dojrzewający, my po pięćdziesiątce. My, piękne, zgrabne dziewczyny i siwi panowie. To my gramy w Teatrze Życia. Wydawało by się, że opisuje kolejną utopię, wczesnego, polskiego kapitalizmu, że zawody sportowe niepełnosprawnych to rzecz już oczywista, zaakceptowana przez świat, ale publiczne działania artystyczne, w blasku reflektorów, na scenie, to jeszcze nam daleko do tego. Otóż nie. Po malarstwie wszelkich działaniach plastycznych, wykonywanych przeważnie w warunkach domowych, a pokazywanych publicznie, otworzyły się podwoje prawdziwego Teatru przed tymi wszystkimi, którzy go potrzebują, aby móc się wypowiedzieć, publicznie przed światem. I tak powstał w mieście Grudziądzu, dzięki niespożytej energii Krystyny Grabowskiej (warto zapamiętać to nazwisko, bo to kolejny Dobry Człowiek naszego niezbyt dobrego świata) prawdziwy Teatr Życia, który przybrał solidną nazwę Ogólnopolski Przegląd Twórczości Osób Niepełnosprawnych, czyli w skrócie OPTAN.I stał się cud, bo i tak właśnie stają się cuda. Działania Dobrej Krystyny znalazły wsparcie kolejnych Dobrych Ludzi, powstała Rada Programowa, czyli do kolejnych działań włączyli się: Marek Allaszewski, Ernest Bryll, Krzysztof Daukszewicz, Jacek Frankowski, Andrzej Jaroszewski i Tadeusz Woźniak. I tak Siedmiu Wspaniałych, a raczej siedmioro, ponieważ Dobra Krystyna pozostała nadal kobietą, ruszyła w bój aby podbić serca sponsorów, gdyż jak dobrze wiemy, w kapitalizmie nic bez sponsora nie nabierze właściwego rozmachu. Przetargi serc na głównego sponsora wygrało Deawoo Towarzystwo Ubezpieczeniowe S.A. A potem sypnęli się następni bo nikt nie chciał być gorszy w konkurencji serc.Trzecia edycja Przeglądu poruszyła sumienia pozostałych, bo udała się nad wyraz. Prawie setka startujących osób w konkursie muzycznym, plastyczny i recytatorskim udowodniła, że inicjatywa Wielkiej Grabowskiej trafiła w dziesiątkę oczekiwań. Koniec chowania się po domach, koniec stresu czy podołam, koniec schodzenia z oczu innym. Wszyscy wiemy czym jest chrzest sceny, wyjście z kulis w jasne, światła reflektorów, przed oczy i serca innych, nawet najżyczliwszych, ale zgromadzonych po drugiej stronie rampy, oczekujących od nas przekazu serca. Prostego, uczciwego, wiarygodnego.

      Nawet starzy aktorzy, wyjadacze różnych scen mają z tym kłopoty, bo albo człowiek na scenie jest wiarygodny i prawdziwy, albo nie jest i powinien jak najszybciej zejść. Wszyscy konkursowi wykonawcy byli prawdziwi i wiarygodni, a Grand Prix bo jakże bez niego może się obyć zdobyła przykuta do wózka, recytująca własną poezję Lilla Latus. Przykuta to oczywiście określenie z innej epoki. Lilla jeździ samodzielnie samochodem, wydaje swoje wiersze, uczy angielskiego, porusza się na wózku tak jak my na nogach, drobną uciążliwość stanowią jedynie stopnie. Jej poezja pełna jest delikatnego erotyzmu, partnerstwa wobec świata, otwartości na wszystkie jego zjawiska. Mieszka i pracuje w Zduńskiej Woli.Zadedykowała mi swój tomik "Zapach dotyku" z uśmiechem i serdecznością.

      W przyszłym roku będzie współjurorką, w ten sposób zrównaliśmy się z Amerykańską Akademią Oskarów.

      Teatr Życia pozwolił jej podarować swoją, jakże delikatną, poezję innym, a również zostać obdarowaną sztuką pozostałych uczestników spotkania. Czegóż można oczekiwać w życiu więcej, poza dawaniem siebie i przyjmowaniem darów serca innych. Jakich innych? To przecież My jesteśmy, tylko My i aż My. A M to znaczy Miłość, wprawdzie tylko w polskim języku, ale znając operatywność Boskiej Grabowskiej, za rok dowie się o nas Europa. I zanim nas wpuści do swojej Unii, Teatr Życia nazywany tam po prostu Theatrum Vita podbije świat. Sponsorzy wszystkich krajów łączcie się.

      Warto żyć

      "Teatr Życia" wystartował w czasie trwania IV edycji OPTANu niezwykle udanie, wszystkie zespoły zaprezentowały bardzo wysoki poziom i zostały nagrodzone. Okazało się nagle, że forma teatralna, jest bardziej dojrzała, ciekawsza, i bliższa wykonawcom niż forma tradycyjnej recytacji. Grupa Teatralna "Za kurtyną" z Gdańska, składająca się z osób niewidomych i niedowidzących, zaprezentowała spektakl "Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia", którego mogliby im pozazdrościć zawodowcy. Zespół z Gdańska, który tworzą: Wiktoria i Ryszard Giec, Iwona Różycka-Topa i Piotr Topa, Urszula i Zdzisław Dudzińscy i Sławomir Konarski, wymieniam te nazwiska bo są tego warte, udowodnili że na scenie nie ma żadnych barier dla prawdziwych artystów, którzy tworzą z potrzeby ducha. Inscenizacja "Gęsi" pełna była skomplikowanych sytuacji, znakomicie wykorzystanych rekwizytów, mądrych point, przemyślanej w detalach interpretacji.I to w sytuacji, kiedy nawet zawodowcy mają z tym arcytrudnym tekstem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego sporo trudności.

      Sam widziałem kilka zupełnie nieudanych realizacji w ostatnich latach. Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że cudownie zgrany zespół, bezbłędnie wykorzystał swoje indywidualne cechy osobowościowe, nie przekraczając granic dobrego smaku, ani wymiaru niezamierzonej parodii. Wszyscy bawili się tekstem Mistrza Gałczyńskiego z prawdziwą przyjemnością, dodając w interpretacji drobne smaczki od siebie. Bezbłędnie wyczuli te intencje, wypełniający salę po brzegi widzowie na pokazie Galowym, nagradzając Zespół prawdziwą owacją.

      A przecież "Za Kurtyną" otwierało dopiero "Teatr Życia", obok nich zaprezentowali swoją niezwykłą duo-dramę, Agata Krzyżanowska i Andrzej Buczek. On ze stwardnieniem rozsianym, ona o kuli. Rozmawiali ze sobą, o swojej miłości, swoją poezją, przekraczając barierę sztuki i sytuując się bardziej w wymiarach psychodramy. Ich widowisko, jak to sami określili: "Teatr moich wierszy", było udaną próbą najpoważniejszej, a przecież głęboko poetyckiej, rozmowy o filozofii życia i wymiarach uczucia, jakim nagle zostali obdarzeni przez los. Pan Andrzej, już po etapie buntu, pani Agata odzyskująca wiarę w możliwość partnerstwa, nawet w najtrudniejszych życiowo sytuacjach.

      Prawda ich teatru życia, głęboko intymnego, niesłychanie wiarygodnego emocjonalnie, porażała, ale nie miała nic z ekshibicjonizmu psychicznego, po prostu przekazywali nam prawdę o sobie, która stawała się na naszych oczach, prawdą uniwersalną, nie tylko dla osób doświadczonych przez los. Obok nich zaprezentowała swój monodram "Pożegnanie z lękiem", niewidoma Urszula Lauferska. Znakomicie ogrywała stworzoną przez siebie przestrzeń, posługiwała się zręcznie rekwizytami, relacjonując historię osoby która straciła wzrok i cofnęła się mentalnie do czasów ubezwłasnowolnionego dzieciństwa. Krok po kroku pozwalała nam śledzić zawiłe meandry psychiki osoby nagle uzależnionej od innych, ale nie do końca, jak się okazało w poincie, ponieważ i z tej sytuacji, jak z każdej w życiu, zawsze można wybrać najwłaściwsze i najciekawsze wyjście, godne wymiaru własnego człowieczeństwa. Tekst był amerykański, ale opowiedziana historia, była uniwersalna.

      Ilu ludzi pozornie sprawnych umysłowo i fizycznie, nie wie co zrobić z własnym życiem, losem, jakich dokonać wyborów, jakie wyznawać wartości. Sztuka pomaga zrozumieć nam wszystkim, w jakim momencie życia się znajdujemy, i jakie mamy możliwości wyborów.A zawsze są jakieś. To nieprawda że coś lub ktoś nas determinuje do końca.Bardzo pięknie podsumował te rozważania kolejny, niewidomy wykonawca, który powiedział wprost, dziękując niezmordowanej twórczyni OPTANu Krystynie Grabowskiej: "poprzez sztukę stajemy się naprawdę wolnymi".

      I to jest szczera prawda.Tegoroczny OPTAN okazał się również niezwykle szczęśliwy dla poetów, którzy przybyli do Grudziądza w wyjątkowo mocnym składzie. Jury pod przewodnictwem Ernesta Brylla wyróżniło dwie nowe indywidualności, absolutnie sobie przeciwne, jeżeli chodzi o twórczość. Ireneusz Betlewicz zaprezentował poezję niezgody ze sobą, kontry, buntu, skargi, o ogromnym napięciu wewnętrznym. Izabela Marciniak spojrzała na życie z drugiej strony, osoby pogodzonej z losem, po przełomie, a nawet po przeżyciu religijnej iluminacji, stąd tytuł jej wydanego tomiku brzmiał "Z mocą Ducha Świętego", a prezentowane wiersze mówiły o jej osobistym kontakcie z aniołami: "Mój anioł", "Anioł Stróż". Dwa podejścia do życia, dwa poetyckie tropy, przeciwstawne, dostrzeżone przez przenikliwego Brylla.Wśród recytatorów klasycznych dominował, jak prawie zawsze Andrzej Chutkowski, wytrawny, niewidomy recytator, który w tym roku porwał się na samego Norwida, prezentując "Promethidion".

      W pracach jury, obok Ernesta Brylla, niżej podpisanego, Tadeusza Wożniaka, Jadwigi Andrzejewskiej i Jana Bończy-Szabłowskiego z Rzeczpospolitej, brała po raz pierwszy udział Lilla Latus, poetka nagrodzona w zeszłym roku Grand Prix i właściwie już zawodowiec. W ten sposób OPTAN udowodnił kolejną prawdę, że granica między amatorstwem a zawodowstwem jest płynna, i można ją przekroczyć jeżeli twórca ma coś istotnego do przekazania. Lilla wydała ostatnio w krakowskiej "Miniaturze" piękny tomik "Kochanie", z przedmową Ernesta Brylla, a zaczynała przecież właśnie na grudziądzkim OPTANie.W konkursie piosenkarskim "Latarnia" nastąpił niezwykły wysyp talentów, specjalną nagrodę jury otrzymał Leszek Kopeć, następny zawodowiec, który już więcej startować w konkursie nie będzie, ale wspomoże swoim talentem Krystynę Grabowską w następnych edycjach Przeglądu. Swoją wielką klasę potwierdził również nagrodzony Józef Głąb, jury nagrodziło też pięknie rozwijającego swój talent Mariusza Zakrzewskiego, który śpiewał piosenki z repertuaru Grechuty, dzielnie walcząc ze swoim porażeniem mózgowym. Doceniono niezwykły głos Wiesławy Stolarczyk. Ogromną niespodzianką okazała się najmłodsza uczestniczka konkursu, 12-letnia, niewidoma, Marta Rogalska, lauretka 1 nagrody. Zaśpiewała olśniewająco wiersz Stachury, i drugi Karola Wojtyły, dysponując niezwykłym głosem i prezentując w pełni profesjonalne przygotowanie. Myślę że stoi ona u progu niezwykłej kariery, i akompaniujący jej tata, chyba to już rozumie. Zapamiętajmy to nazwisko.Grand Prix jak zawsze powinno olśnić i rzucić na kolana.

      Ogłoszenie werdyktu jury, spotkało się z aplauzem całej sali, nikt nie miał wątpliwości, że nagroda poszła w najgodniejsze ręce, choć tym razem były nimi najpiękniejsze głosy, grupy wokalnej "Trochę Starsi". Nikt do końca nie dowiedział się dlaczego trzy piękne, niewidome dziewczyny przybrały taką nazwę.Faktem jest, że Renata Wojewoda, Barbara Filipowska i Agnieszka Mołczan, w pełni zasłużyły na określenie "Wydarzenie Przeglądu". Były wydarzeniem, choć nikt z nas nie potrafił zrozumieć, jak to jest możliwe, aby mieszkając w trzech różnych miastach, mogły stworzyć tak czysto strojący, profesjonalny tercet, którego brzmienie wzruszało i zachwycało.

      Dodatkowej pikanterii dodał fakt że w prezentowanej piosence "Nie ma jak pompa", pada poetyckie określenie: "jak uśmiech Brylla", a tym razem właściciel owego uśmiechu rzeczywiście posłał go cudownym wykonawczyniom, które nie mogły go przecież zobaczyć.Za to na wspólnej, integracyjnej kolacji, objęte, wszystkie trzy, osobiście przez Brylla, zostały obfotografowane w tym akcie, dla historii i udowodnienia wszystkim malkontentom, że nie ma na tym świecie rzeczy niemożliwych o których się nie śniło filozofom. I zakończyć te rozważania można tylko jednym, nie wolno zmarnować tego niezwykłego, twórczego potencjału, zostawiając młodych artystów bez żadnej opieki, na cały, długi rok. Niech im "Teatr Życia" służy i na co dzień, bo warci są tego. Będąc z nimi przekonujemy się dobitnie że po prostu: Warto Żyć.

      Tekst: Andrzej Maria Marczewski





      Ostatnia zmiana:
      kjaskulka @ sgsp edu pl
      2007-01-27



      Do góry






















           Pobierz Firefoksa teraz i podpal sieć!